Koncertowe dyplomy - wywiad z Aleksandrą Stryj, Bernadettą Michalik i Kajetanem Drozdem

Zdjecie Kajeta Drozd do dyplomow

[ tekst Anna Ochmann ]

Tradycją Prywatnej Szkoły Muzycznej VENO'S STUDIO jest organizacja otwartych dla szerokiej publiczności koncertów dyplomowych, w trakcie których uczniowie i słuchacze kończący różne etapy muzycznej edukacji zapraszają na swoje autorskie wieczory. Te muzyczne spotkania z towarzyszeniem publiczności i … oceniającej występ komisji, to bardzo często możliwość zagrania z zawodowymi muzykami, którzy towarzyszą dyplomantom w ostatnim „szkolnym” występie.

Gośćmi VENO'S STUDIO byli już m.in.: wybitny amerykański basista jazzowy Steve Logan, włoski saksofonista Carmelo Iorio, Kamil Kuźnik, muzycy z zespołów m.in. „Gang Olsena”, „Obstawa Prezydenta” oraz Anna i Norbert Pawlakowie czy raper Kombajn Khan.
Kończąc naukę w VENO'S STUDIO część osób kontynuuje swoją edukację w Akademiach Muzycznych lub innych uczelniach wyższych o profilu artystycznym. Część naszych absolwentów wybiera dalsze kształcenie w kierunku muzyki liturgicznej w Diecezjalnych Szkołach Organistowskich, inni rozpoczynają, czy kontynuują, z wieloma sukcesami, jak na przykład nasz tegoroczny dyplomant Kajetan Drozd, trudną drogę kariery estradowej.
Poprosiliśmy kilkoro dyplomantów z rocznika 2010/2011, by opowiedzieli nam o swoich muzycznych pasjach.

Czym jest dla Was muzyka?
Kajetan Drozd: Jeśli powiem, że sposobem na życie, pewnie będę mało oryginalny. Ale tak właśnie jest. Już wiele lat temu wszystko podporządkowałem właśnie muzyce. To trudny kawałek chleba, ale daje niesamowite pokłady satysfakcji i zadowolenia. Uwielbiam koncertować i nie zamieniłbym tego na nic innego w świecie.
Aleksandra Stryj: Muzyka to azyl. Przestrzeń, w której chwila nabierając dźwięków, nabiera niepowtarzalnego sensu. Jest ucieczką od banału i prozaiczności.
Bernadetta Michalik: Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę wpierw powiedzieć, jak jestem na co dzień związana z muzyką. I tak od pierwszej klasy szkoły podstawowej śpiewam w chórze dziecięcym parafii św. Jana Chrzciciela w podgliwickich Żernikach. Przez ostatnie sześć lat uczyłam się gry na pianinie w Prywatnej Szkole Muzycznej I i II Stopnia VENO'S STUDIO. Od dwóch lat śpiewam także w Młodzieżowym Zespole Wokalno Instrumentalnym wspomnianej wcześniej parafii. Niedawno ukończyłam też kurs psałterzystów. Odpowiedź na pytanie „Czym jest dla mnie muzyka?” zdaje nasuwać się sama. Jest po prostu częścią, i to całkiem sporą, mojego życia. Poświęcam jej dużo czasu, bo bardzo ją kocham i trudno jest mi wyobrazić sobie bez niej życie.

Kajetanie, co dał Ci pobyt w Stanach Zjednoczonych, czego się nauczyłeś, czym inspirowałeś, co Cię zaskoczyło i jak wpłynęło to na Twój muzyczny rozwój?
Kajetan Drozd: To była wyprawa do muzycznych źródeł. Teraz trochę bardziej rozumiem, o co w tym całym bluesie chodzi, a przynajmniej tak mi się wydaje. Najbardziej ujęła mnie szczerość, otwartość i koleżeństwo innych muzyków. Bez zawiści i tych wszystkich niemiłych spraw pomiędzy zespołami, które czasem rodzi rywalizacja. Miałem przyjemność słuchać wspaniałych ludzi i zobaczyć tak różne muzyczne oblicza, że mogłyby one być dla mnie niekończącą się inspiracją.

Jakiej muzyki słuchacie? Który gatunek zostawia w Was największe ślady?
Bernadetta Michalik: Słucham każdej po trochu. Nie mam jakiegoś konkretnego gatunku, który byłby szczególnie uprzywilejowany, choć gdyby się dokładnie przypatrzeć, to najczęściej obracam się w kręgu muzyki związanej z życiem Kościoła, liturgii itd. Swoją dalszą edukację muzyczną pragnę kontynuować właśnie w Studium Muzyki Kościelnej w Gliwicach. Przed kilkoma dniami zdałam egzamin wstępny do tej szkoły. Co do rodzinnych tradycji muzycznych... Mój tata już jako dziesięcioletni chłopiec uczył się gry na klarnecie i potem przez kilka lat grał w orkiestrze dętej. Niezależnie od tego, jako kilkunastolatek rozpoczął grę na organach i do dzisiaj jest organistą w jednej z gliwickich parafii. To jednak nie wszystko. Wiele uroczystości rodzinnych wzbogaconych jest wspólnym śpiewem. Wtedy tata gra na akordeonie. Najpiękniejsze są wieczory, gdy śpiewamy kolędy. Wtedy sama też zasiadam do pianina.
Aleksandra Stryj: Muzyczne inspiracje staram się czerpać ze źródeł, z których wypływa ożywczy strumień mariażu nut i słów.

Kajetanie, powiedz w kilku słowach o aktualnym składzie grup, z którymi grasz i o wykonywanej muzyce. Jakie masz najbliższe plany koncertowe?
Kajetan Drozd: Obecnie koncertuję z moimi dwoma zespołami: „Siódmą w Nocy” oraz „Kajetan Drozd Acoustic Trio”. Pierwszy gra elektryczny blues-rock. Zespół istnieje od 2005 roku. Aktualnie grają ze mną Waldemar Lindner (perkusja) oraz Oskar Ludziak (gitara basowa). W drugim, akustycznym proje­kcie na kontrabasie możemy usłyszeć Piotra Rożankowskiego i Pawła Rozkruta na perkusji. Najbliższe plany to płyta trio akustycznego, którą właśnie nagrywamy. Cała płyta to moje kompozycje utrzymane w stylistyce bluesa, rockabilly z maleńką szczyptą jazzu tradycyjnego.

Jakie są Wasze muzyczne marzenia?
Aleksandra Stryj: W przyszłości ,,śnić pragnę sen, w którym brzmi ta melodia”. Bo od muzyki nie można uciec – gdy się ją pokocha.
Bernadetta Michalik: Jest takie marzenie. Chciałabym raz w życiu znaleźć się na koncercie noworocznym Filharmonii Wiedeńskiej. Ten wysoki poziom, podniosła atmosfera i sam klimat Wiednia. To musi być coś wspaniałego.

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT jesień 2011, zdjęcie z archiwum Kajetana Drozda.

Archiwalia